Po pobudce i zjedzeniu sniadania szybko zapakowalismy sie do busa i w droge aby zdarzyc na wschod slonca. Mamy niespelna 45 minut jazdy wiec luzik mozna sie wylorzyc i kimnac troche. Na miejscu wszystko przygotowane, specjalnie zbudowana droga i duzy parking. Przewodnik uprzedzil nas, ze zawsze jest duzo turystow i trzeba nieraz wlaczyc o to zeby jakis czlowiek nie zaslanial Uluru.
Ok. 6.20 normalnie szok przyjechalo ok. 10 duzych autobusow, kilkadziesiat malych i cala masa aut. Polecam tym ktorzy sie wybieraja zeby byli przynajmniej 30 minut przed planowanym wschodem pozwoli to zaoszczedzic nerwow i wybrac dobra miejscowke.
Sam "spektakl" robi duze wrazenie, Uluru jakos nie zmienialo drastycznie kolorow ale widac bylo ze "budzi sie" do nastepnego dnia. "Skala" jak potocznie nazywaja ja Australijczycy ma to "cos" czlowiek stoi i patrzy sie na nia i jakby ucieka w inna przestrzen ;)).
Nastepnie wybralismy sie na spacer dookola Uluru, niestety wejscie na gore bylo zamkniete ze wzgledu na spodziewana wysoka temp powietrza, pow.36 stopni.( z moich pozniejszych rozmow wynika, ze niektorzy straznicy szukaja kazdego pretekstu aby zamknac wejscie). Fakt wchodzenia na skale budzi wiele kontrowersji poniewaz Uluru to swieta gora dla Aborygenow, dla ktorych wejscie na nia jest sprawdzianem, niejako inicjacja do dojzalosci. Ciesze sie ze ktos inny podjal za mnie ta decyzje "isc czy nie isc" poniewaz nie wiem co bym zrobil a tak nie bylo wyjscia. :))
Spacer zajal mi ok. 2,5h ( jest to petla o dlugosci ok.10km) na trasie jest kilka miejsc swietych dla Aborygenow i nie wolno ich fotografowac poniewaz mlodzi Aborygeni nie moga ich widziec przed inicjacja badz tez sa to miejsc swiete dla kobiet i mezczyznom nie wolno ich ogladac lub vice versa. Spacer daje mozliwosc obejrzenia Uluru dokladnie z kazdej strony i musze powiedziec ze z kazdym metrem "skala" wyglada inaczej. Poprostu cudo i do tego piekna gra kolorow: czerwien, zielen i blekit nieba :))))
Po spacerze pojechalismy do pobliskiego centrum kultury aborygenskiej i informacji nt Parku, swietne miejsce z pieknym malarstwem aborygenskim. Niestey ceny za niektore dziela przyprawiaja o bol glowy.
O 12.00 przyszla pora na lunch, wrocilismy do naszego campingu do Yulary. A o 15.00 wybralismy sie zwiedzac Olgas oddalone o ok. 50km od Uluru. Musze przyznac, ze zrobilo na mnie wieksze wrazenie niz samo Uluru, duzo wieksze i wyzsze. Niestety w planach byl tylko krotki spacer i wiedzilismy tylko jeden kanion ale i tak warto bylo.
A potem szybko powrot na zachod slonca nad Uluru i znowu cala masa ludzi, autobusow wycieczkowych z rozlozonymi stolami i grillem oraz szampanem. Bylem nieco rozczarowany, myslalem ze Uluru zmieni kolory bardziej wyraziscie ale niebo bylo nieco zachmurzone i jakos tak bez wiekszych "atrakcji" natomiast duzo ladniejszy byl widok na majestatyczne Olgas na horyzoncie...