Dobra najwyzsza pora cos napisac bo pewnie zrzera Was ciekawosc ];-)) , wlasnie siedze w Alice Springs i mam troche czasu na uzupelnianie notatek ...
ALE pokolei.
Pierwsze 4 dni pisze pod jedna notka poniewaz podrozowalem w "okolicach" Darwin ;))
1 dzien
przylecialem z Sydney do Darwin ok. 24.00, jedynym wyjsciem bylo przespanie sie na lotnisku. Nastepnego dnia byl odjazdz spod biura do Litchfield National Park o 5.30 rano wiec bezsensu bylo branie jakiegos zakwaterowania.
Spanie na lotnisku obylo sie bez problemow ( maja bardzo wygodna wykladzine na podlodze, nic tylko wyciagnac nogi i lulu ;-DDD. UWAGA !! trzeba !!! pamietac o tym aby miec swoj bagaz tuz obok siebie dzieki czemu policjanci nie boja sie o bezpieczenstwo portu... obok mnie spal jakis chinczyk i bagaz zostawil gdzies w kacie i sie zrobila afera kolo 3.30 rano (sic!!) i nici z spania dalej...)
Do centrum Darwin dostalem sie busem ktory kursuje wlasciwie 24h ... koszt 10$ AUD wiec luzik .. zaladowalem plecak i heja ;)))
Pod biurem bylem juz kolo 5.30 ale przyszlo mi czekac na mojego przewodnika dobre 45 minut :(( wszystko zamkniete i nie bylo co robic. (aha biuro to adventure tours australia, suma sumarum to polecam poniewaz maja dobry wybor podrozy, maja "opanowana" wlasciwie cala Australie, a do tego przystepne ceny)
W koncu znalazl sie moj przewodnik o imieniu Clancy ( typo australijczyk luzik ... "gdzie sie spieszymy przeciez na wakacjach sa wszyscy ?!? " ;))
Dzisiaj w planach jest Litchfield NP. a dokladnie bylo tak ;
plywalismy przy wodospadach Florence Falls - swietne miejsce szczegolnie po dobrych 2,5h jazdy po wyboistej drodze ;) mozna bylo sie ochlodzic. Potem pojechalism do miejsca o nazwie Batchelor gdzie mieslimy rano przystanek na sniadanie i po poludniu zjedlismy lunch. Po krotkiej przerwie na zjedzenie hotdog'ow pojechalismy w kierunku Point Stewart, gdzie zaliczylismy rejs lodka po rzece Mary River i moglismy sobie poogladac krokodyle (slodkowodne i slonowodne) i inne ptactwo ;))).
Wieczorem camping na polu namiotowym w Point Stewart. udalo nam sie dostac wyzszej klasy namioty gdzie bylo swiatlo, wiatrak i wygodne lozko ;)).
Dzien 2
Pobudka o 5.00 rano (jeszcze ciemno bylo :PP) a to dlatego ze mamy duzo jazdy do Kakadu NP, po sniadaniu i spakowaniu ruszylismy dalej. Pierwszy przystanek byl w Maguk na plywanie :)) i ochlode w cieniu, jazda jest naprawde meczaca, droga gruntowa z "tarka" wiec mozna poczuc dokladnie wszystkie zeby :( a do tego cieplo jak cholera duszno i malo miejsca na nogi :// coz trzeba byc twardym nie "mientkim " ];-)) .
Po ok. godzinnej przerwie ruszamy dalej. Niepamietam ile dokladnie zajal nam dojadz do Ubirru ale min 3,5h poprostu masakra !! jedyne wyjscie to proba spania w samochodze mozna to wtedy jakos przezyc...
Ubirru to male miasteczko, ktorego glowna atrakcja sa malowidla aborygenow na skalach. spedzilismy tam ok.1,5h ogladajac roznego typu dziela aborygenow, bardzo piekne zreszta i dobrze zachowane ( naprawde warto to zwiedzic POLECAM). Nasz przewodnik dobrze przygotowany gadal i gadal o znaczeniu tych malowidel , omawial typy i wogole. ;))
Nagroda na koniec dnia byl piekny zachod slonca ogladany na jednym ze wzgorz z 360 stopniowa panorama na krajobraz ... poprostu bomba ];-))
Gdzies po drodze zwiedzilismy centrum kultury aborygenskiej w Warradjan, z dosc ciekwa ekspozycja i fajnym sklepikiem z roznymi ksiazkami :)) i pamiatkami .
Na nocleg zatrzymalismy sie w kopalnianym ( kopalnia uranu w samym centrum parku wpisanego na liste UNESCO !!!) miasteczku Jabirru na nocleg w namiotach .
Dzien 3
Dzisiejszy dzien jest troche luzniejszy dlatego udalo nam sie wywalczyc pobudke o 6.00 rano. Zwiedzamy tylko Jim Jim Falls. Na poczatek 2h jazdy po asfalcie potem ok 45 minut jazdy po terenie z wybojami aby dojechac do Jim Jim Falls, do ktorych trzeba bylo dojsc nastepne 30 minut po roznych skalach i trzeba bylo dosc uwazac aby nog nie polamac :/
Z samego wodospadu naprawde niewiele zostalo jedynie malutki strumyki splywajace po skale... o wysokosci ok 200m ( wodospad musi byc piekny ) za to kapiel w oczku wodnym byla wysmienita... zimna woda i do tego cisza i spokoj... super relaks i wypoczynek na plazy.
Potem zwiedzilismy nastepne centrum informacyjne o Kakadu NP i dalej do Darwin jazda - jedyne !! 250 km ;)) tym razem po asfalcie ( na szczescie)
Wycieczke uwazam za fantastyczna i dobrze zorganizowana z swietna atmosfera ( bez zbednego pospiechu) z bajecznymi wrecz widokami...
Dzien 4
Dzisiaj mam przerwe w podrozy. Zwiedzam Darwin. :))
Darwin to male ladne miasteczko, ktore zostalo kompletnie odbudowane po tornadzie Tracy w roku 1974. Kompletnie inna zabudowa, nowoczesniejsza, jedyny dom zachowany to dawna siedziba stacji telegraficznej.
Do tego okazalo sie ze Darwin bylo dosc czesto bombardowane przez Japonczykow w czasie II W.S. pamiatka po tym sa zbudowane podziemne tunele sluzace do magazynowania ropy. Niestety nigdy nie byly one uzyte poniewaz wojna skonczyla sie wczesniej niz myslano :P. Do zwiedzania jest udostepniony tylko jeden tunel ( 5$aud wstep) o dlugosci 171m z wystawionymi ok. 100 fotkami z czasow II WS, klimat jest naprawde niesamowity.
Nastepnymi atrakcjami byly chinska swiatynia, akwarium z pieknymi okazami rafy koralowej i kolorwymi rybkami :)) i muzeum polawiania perel na wodach Australii.
Na lunch wybralem sie do portu zasmakowac krokodyla ;)) MNIAMI pyszne troche gumiaste biale miesko ;))) palce lizac ( i w cale nie smakuje jak kurczak ;PP )
Potem jeszcze spacerek po centrum i wieczorem spac bo nastepnego dnia znowu pobudka o 5.00 ://