Wstalismy dosyc wczesnie, gotowi do wyjazdu bylismy juz o 7.00. Znajomi wlosi zostawili mnie w Dadal i sami ruszyli do Choibalsan. Mi pozostalo cierpliwie czekac na jakas opcje teansportu dalej. Jak zawsze nikt nic niewie, moze tak moze nie. Mozetu moze tam, trzeba czekac. Moze popoludnio moze jutro i tak w kolo macieja. Powoli zaczyna mnie to meczyc wrecz wykanczac psychicznie. Postanowilem, ze sprobuje szczescia i pojade do Omnodelger bardziej na zachod. Chce zobaczyc trzy rzeczy tam, dwie swiatynie i jezioro Khok Nur - miejsce gdzie ponoc Chingis Han przed 100 000 swoich zolniezy oglosi sie wladca Mongolii. Wedlug przewodnika jest to piekne miejsce i warto tam byc, dwa pozostale zosataiwam na zasadzie moze sie uda. Cale przedpoludnie spedzilem krecac sie wokol sklepu Tootiego szukajac transportu okazalo sie ze bus jadacy do Ulan Batro jedzie przez moja wioske wiec za jedyne 30 000 T moge sie zabrac, kierowca jest przybrany ojciec Tootiego. Wedlug planu wyruszamy o 14.00 z gory zakladam, ze wczesniej niz 16 nie wyjedziemy - to juz taki "mongolski" standart. Czyli znowu pozostalo mi pare godzin czekania. Zjadlem zupe u matki Tootiego, wysuszylem namiot, skorzystalem z internetu (pare godzin) za darmo ! Jednak czasem mozna cos od kogos dostac tak po prostu, mile uczucie. Kupilem sobie pare rzeczy do jedzienia, obowiazkowa wode. Zrobilismy sobie pamiatkowe zdjecie i w koncu wyruszylismy. Jest 15.30 wiec moja pomylka nie byla duza, tak jak zawsze pozbieralismy ludzi z calej okolicy. Do poczciwego starego uaza zamiast 9 osob weszlo przeszlo 18 osob - w koncu najwazniejsza kasa! Po drodze zatrzymywalismy sie na krotkie przerwy, a z najwazniejszych faktow byly dwa. Pierwszy jak probowalismy przejechac rzeke i nagle nam sie droga skonczyla wiec musielismy zawrocic i pojechac inna. Druga to naprawa hamulcow w jakies wiosce a dokladnie ich odpowietrzenie. Kierowca mial duza praltyke bo wlaczal biegi bez wciskania sprzegla (pomimo "dzwiekow") oraz co najciekawsze reduktor tez bez sprzegla. Jechalismy gorzysta trasa, z mnostwem dziur i pochylosci, nawet raz prawie kierowcy udalo sie przewrocic nasze uaza na boczek - przecenil predkosc i zakret. Ale mial wiecej szczescia niz rozumu dla nas bardzo dobrze. Droga okropnie sie dluzyla, jeszcze do tego stracilismy ponad godzine na naprawe, po ktorej mielismy dodakowo jeszcze jednego pasazera - na klapie od silnika. Mongolski kosmos! Dojechalismy do Omnodelger okolo 1.00 w nocy, zmarzlem jak jasna cholera, na miejscu rowniez bylo bardzo zimno i jedyne p czym marzylem to to aby wslizgnc sie do mojego spiwora. Szybko poszedlem za stacje benzynowa, sprawdzilem grunt czy nie ma szkla i obowiazkowo krowiej kupy. Rozlozylem namiot i czym predzej wyladowalem w spiworze. Wreszcie moglem spokojnie zasnac.