Pzespalem spokojnie cala noc, za wyjatkiem momentu kiedy obudzil mnie kolo 2.00 jakis szczekajac na moj namiot pies. Franca nie chcial sie odczepic, dopiero jak mu poswiecilem prosto w oczy latarka przez dluzszy czas daj sobie spokoj. Obudzilem sie przed 8.00 i pierwsze co to zlozylem namiot i poszedlem do hotelu pod ktory mnie wczorja podrzucili. Dzieki pomocy mlodego czlowieka moglem sie dogadac i zostawilem duzy plecak w recepcji i z malym poszedlem zwiedzac. Na poczatek klasztor buddyjski ale zanim do niego doszedlem to po drodze zaczepila mnie nauczycielka angielskiego i zaprosila zebym porozmawial z jej uczniami. Jak sie okazalo Mongolowie bardzo chetnie sie ucza ale dobrzy sa w gramatyce i ewentualnie w pisaniu niestety w mowieniu i rozumieniu juz jest kiepsko. Sama pani przyznala sie do tego, ze tlumaczy wszystko na mongolski i uczy angielskiego po mongolsku (!!). Po chwili poszedlem do klasztoru, ktory okazal sie malo imponujacy i zaniedbany, otoczenie rowniez. W czasach ZSRR komunisci niszczyli wszystkie napotkane klasztory, a mnichow mordowano za czasow Stalina. Niektore sa otwierane na nowo ale czasy swietnosci maja dawno za soba. Kiedys w klasztorze moglobyc nawet ponad 1000 mnichow obecnie jest ich niewielu, srednio kilkunastu. Potem poszedlem zobaczyc pomnik poleglych zolnierzy mongolskich oraz muzeum regionu. Zaczelo padac wiec ubralem peleryne i wzbudzalem jeszcze wiecej ciekawosci. Po okolo godzinie, juz gdy prawoe sie poddalem zobaczylem pomnik, w stylu i z czasow radzieckich, mozaika pokazujaca jak to walcza Mongolowie pod czerwona gwiazda. W centralnym miejscu pomnik zolnierza na koniu w galopie. Po bokach postawiono maly radziecki czolg i jakis woz gasienicowy. Na przeciwko bylo muzeum a po prawej stronie zrujnowany, rozowy budynek teatru. Muzeum aimagu Dornod czyli takiego polskiego wojewodztwa bylo bardzo bogate, okazale zbiory z roznych momentow historii, stare banknoty i duzo na temat generala Choilbasan i jego zaslug. Spedzilem tam ponad godzine bedec jedynym gosciem dzisiaj i chyba od dluzszego czasu jedynym turysta bo wzbudzilem mala sensacje wsrod obslugi. Wracajac udalo mi sie zlapac taksowke i zaoszczedzilem duzo czasu. Poszedlem do baru gdzie zjadlem pierwszy prawdziwy obiad od dluzszego czasu. Pozniej na zakupy spozywcze do supermarketu gdzie spotkalem pania, ktora siedziala w Londynie 5 lat i miala duzo polskich znajomych, ktorzy nauczyli ja paru slow. Pozniej po plecak i na market szukac transportu, jest przed 15 wiec nie powinno byc problemu tak myslalem. Niestety na miejscu okazalo sie ze wszystkie busy pojechaly i dzisiaj nic nie jedzie. Nie umialem sie dogadac z miejscowymi, zeby mi wskazali droge prowadzaca jedynie pokazywali reka azymut i tlumaczyli, ze bardzo daleko. Chodzilem i szukalem do mniej wiecej 16 az zaszedlem do hotelu, w ktorym byl internet z ktorego chcialem skorzytac aby znalezc slownik angielsko - mongolski. Ae zanim sie dogadalem minela kolejna godzina. Mloda pani w recepcji znala bardzo dobrze angielski ale nie umiala nic powiedziec, takze rozmawialismy piszac na kartce! Widzac jak sie rozpadalo postanowilem, ze niestety musze zostac dzisiaj w Choilbasan i jutro poszukam szczescia. Po targowaniu sie dostalem pokoj z wlasnym prysznicem pod ktorym spedzilem duzo czasu, myjac sie chyba trzy razy i wyplukujac piasek z wlosow. Odswiezony poszedlem na recepcje ale niestety pewnie z powodu pogody internet sie juz skonczyl wiec spedzielem, z jak sie okazalo ksiegowa hotelu, czas na konwersacji papierowej. Bradzo szybko poszedlem spac, wczesniej ladujac wszystko co sie da i korzystajac z tego ze mam mnostwo gniazdek dostepnych.