Dzisiaj ostatni wspolny dzien z Ola. Rozdzielamy sie, Ola wraca do domu samolotem a ja jade do Mongolii. Musze sie sprezac bo moja wiza wygasa 5.08 i powinienem byc juz poza Rosja. Najwazniejsza sprawa to przepakowanie plecakow, na szczescie Ola mogla wziasc moje souveniry i pare zbednych jak sie okazalo rzeczy, dzieki temu zaoszczedzilem jakies 3-4 kg. Co jest zawsze mocno odczywalne na plecach. Pozniej chcielismy "tylko" sciagnac zdjecia z mojego aparatu na pendrive'a i niestety tutaj sprzet dal nam popalic bo zajelo to zdecydowanie za duzo czasu. W trakcie tego procesu okazalo sie ze gdzies posialem moj zegarek i szukalismy go wszyscy ale przepadl jak kamien w wode. W pewnym momencie Ola spytala czy sprawdzalem w kosmetyczce, no i miala racje - zegarek tam byl. Po tym jak zdjecia wyladowaly na pendrivie zostalo nam tylko tyle czasu zeby spokojnie dojechac na dworzec, zrobilem zakupy spozywcze - czyli kartoszki w proszku, makarony w proszku, woda, i herbatniki. Poszlismy wspolnie na peron, pozegnalismy sie i zostalem sam. Pociag odjechal par minut po 19 czasu lokalnego, przede mna jakies 50 godzin jazdy do Chity. Pozniej musze znalezc sposob aby dostac sie na granice z Mongolia, pewnie bede szukal jakies marszrutki albo stopa. Wzialem jak tylko ruszylismy "prysznic" w pociagowej toalecie, rozlozylem swoje lozko, zjadlem ziemniaki puree i przed snem jeszcze poczytalem o Chicie.