Dojechalismy !! Z duma stanelismy pod pomnikiem okreslajacym koniec naszej trasy podrozy. Kilka zdjec upamietniajacych w padajacym deszczu i nagle stalismy sie sensjacja dla grupki chinskich/koreanskich turystow,ktorzy zapragneli miec z nami zdjecia. Kosmos ale tak jest z nimi zawsze, lubia miec pamiatkowe zdjecia z "obcymi". Zostalo mi tylko zmienic bilet z Ulan Ude na Chite i mozemy szukac naszych hostow z couchsurfingu. Niestety poraz kolejny "system" pokazal kto tu rzadzi, rowno o 9.45 wszystkie okienka na stacji zamknely sie i wszystkie panie, jak na amerykanskich filmach stewardessy, rownym krokiem poszly sobie na przerwe. Po tym czasie porobily sie kolejki na przynajmniej 30 minut. W koncu moja kolej i zaczynamy przedstawienie pod tytulem "anuluj stary i kup nowy bilet" przy pomocy rekwizytow w postaci przewodnikow, machania rekami oraz mimiki (glownie "nie rozumiem") zaczalem. Anulowanie biletu poszlo gladko - paszport i karta kredytowa, podpisanie oraz pokwitowanie do reki i z glowy. Drugi element to wytlumaczyc pani, ze chce sie dostac z Chity na granice mongolska, na szczescie byly mapy i jakos sie udalo, ze pani zrozumiala. Ale nagle cos bardzo szybko powiedziala i wystawila kartke "nie robota" i zostawila mnie z otwartym dziobem ku uciesze ludzi stojacych juz dobre 30 minut za mna. Minelo okolo 10 minut i pani wrocila z atlasem lini kolejowych otwartym na odpowiedniej stronie i zaczela klepac w klawiature. Okazalo sie ze nie ma pociagu tam gdzie chce ale jest jakies miasto wczesniej. Dobra niech bedzie, kupilem i poszedlem a ludzie w kolejce skomentowali, ze powinno byc dla turystow specjalne okienko z kims kto mowi po angielsku. Wczesniej do Oli przyszedl Jewgieni nasz przewodnik po Wladywostoku. Zostawilismy duze plecaki na stacji i poszlismy zwiedzac miasto. Jewgieni to mlody gosc z Minska, ktory jest w swojej prawdopodobnie podrozy dookola swiata, jeszcze sam nie wie gdzie bedzie ale poki co juz zwiedzil kilka krajow w drodze do Rosji. Jego najwieksza przygoda bylo przejscie po lodzie na wyspe Sahalin i spedzenie tam kilku miesiecy w pracy w restauracji. Wieczorem pojechalismy do domu Tatiany, ktora zaoferowala pomoc z couch'a. Male mieszkanko z trudna do okreslenia liczba mieszkancow. Wzielismy prysznic, potem zrobilem pranie, rozwiesilem namiot zeby wysechl. Posiedzielismy i pogadalismy i w koncu zmeczeni poszlismy spac.