Ta noc zapamietam na dlugo, poniewaz nie umialem zasnac spokojnie. We znaki dawaly sie francwate muchy, ktore siadaly na czlowieku i gryzly. Na poczatek walczylem z nimi sprayem na komary - pomoglo na chwile ale jakby na kreskowkach muchy "ubraly maski gazowe" i dawaj od nowa do ataku. W koncu wkurzony wyciagnalem spiwor i sie przykrylem po sam czubek glowy. Noc przebiegla mi pod znakiem ciaglego odkrywania sie po tym jaki sie pocilem i budzilem z goraca, a zaraz potem walka reczna z muszyskami i spowrotem przykrywaniem. Doprowadzalo mnie to do szalenstwa, Ola rowniez walczyla wiec oboje mamy noc w plecy. Na dodatek pogoda kolejny raz nas nie rozpieszcza i pada. Z malymi plecakami ruszylismy w miasto. Podjechalismy kilka przystankow autobusem, miasto typowo socjalistyczne, zbudowane tylko z powodu budowy BAM-u z jedna cerkwia i muzeum historii kolei. Ktore dodatkowo bylo ciezko znalezc. Spedzilismy tam przynajmniej 2 godziny bedac jedynymi klientami i mielismy wrecz prywatne przewodnictwo uprzejmych pan. Pozniej poszlismy na zakupy, przed nami ponad 30h podrozy do Komsomolska. Mamy ochote zjesc cos zupelnie innego niz lokalna rosyjska chinszczyzne, ktora do naszego "wifona" nie ma startu. Wrocilismy tym samym autobusem, robiac rundke po miescie i ogladajac miejskie krajobrazy. Zebralismy bagaze i jak ostatnio poszlismy do podstawionego juz pociagu. Tym razem mamy dwa miejsca "nizne" czyli niskie i mamy caly stolik dla siebie :) istny raj w samej plackarcie. Przez caly dzien nikt nam sie nie dosiadl na "wyzne" wiec mielismy caly przedzial de facto dla siebie. Postanowilismy zaszalec na dzisiejsza kolacje i zrobilismy sobie salatke z pomidora, ogorka, kukurydzy, cebuli i papryki z oliwa z oliwek. Na dodatek kromki z serkiem topionym i zielona cebulka, a do picia herbata z cytryna (!). Rozpusta w bialy dzien, ledwo zdarzylismy a prowadnik (tym razem mezczyzna) wylaczyl jarzeniowki i wlaczyl swiatlo nocne. Kiedys tradycja bylo na kolei transsyberyjskiej, ze wylaczano na krotka chwile swiatlo i wiadomo bylo, ze teraz przebieraja sie kobiety, a mezczyzni wychodza. Zaraz potem byla odwrotna sytuacja. Dzisiaj niestety ona zanika, jedynie raz mielismy doczynienia z taka sytuacja, ale pasazerowie chyba sami niewiedzieli co maja robic - niestety. Pomylismy nasze menazki i idziemy pomalu spac, wagon jest prawie pusty, jedynie miejscowi jada gdzies do pracy, a turystow od dawna nie spotkalismy. Jakos mnie to osobiscie bardzo dziwi bo niby mamy szczyt sezonu na kolej i niby malo biletow, ale byc moze dlatego, ze o BAM-ie nikt nie pamieta. Linia ta tak naprawde zostala w 100% oddana dopiero w 2004r. Generalnie cisza i spokoj, co jakis czas przechodzi straz vel policja z machajacymi u paska kajdankami i patrzy czy wszystko ok. Jest bezpiecznie, nasze bagaze mamy pochowane w skrzyniach pod lozkami wiec bez pobudki niemozliwa jest jakas kradziez. Juro mamy caly dzien w pociagu, ten odcinek to nasz najdluzszy w calej podrozy, bedzie duzo czasu na czytanie przewodnika po Mongolii - ostatnio Ola znalazla inne przejscie graniczne i teraz obmyslam nowy plan podrozy. Dobranoc!