Dzien 14 - 20.07.2013, sobota. Monachowo - dzien odpoczynku
Dzisiejszy dzien mozna zaliczyc do tych z serii leniwych. Rano poszlismy do mini portu poszukac kogos ktos moglby nas podrzucic na wyspe Olchon. Po kilku rozmowach okazalo sie, ze nikt nie plynie, a wynajecie lodzi to koszt rzedu 60 000 - 100 000 rubli,raczej to cena zaporowa w stylu nie chce mi sie plynac taki kawal drogi ale jak mi zaplacisz to w sumie moze mi sie to oplacic. Zrezygnowani podeszlismy do pewnego mlodzienca i tez spytalismy, a on powiedzial, ze owszem plyna na Olchon i poszlismy razem do kapitana. Okazalo sie ze grupa osob wynajela lodz na rejs kilkudniowy i jutro plyna na Olchon i jesli sie zgodza to moze nas zabrac ale nie za darmo. Po negocjacjach stanelo na 4000 rubli od osoby. Biorac pod uwage, ze musielibysmy sie cofac do Ust Barguzin a potem kupowac bilet na wodolot na pewno wyszloby to samo jak nie wiecej. Umowilismy sie ze jutro rano przyjdziemy i pogadamy z ludzmi czy sie zgodza nas zabrac. Szczesliwi, ze mamy transport, ktorego tak naprawde mogloby nie byc poszlismy na krotki spacer. Najpierw wspielismy sie na pobliski pagorek poogladac krajobraz a pozniej z nudow postanowilismy sie przejsc do pobliskie wioski rybackiej Kartun. Zajelo nam to okolo 2 godzin przez las, po drodze minelismy kilka miejsc widokowych i znalezlismy sie w Kartun. Prawie zjedzeni przez mrowki, komary i inne lesne badziewia przeszkadzajace w zyciu czlowieka, cale szczescie, ze mielismy siatki na glowy bo preparaty na komary kupione w Polsce nie do konca sie sprawdzily.
W pobliskiej chacie kupilismy wode i piwo i poszlismy na plaze. Wylezelismy sie za wsze czasy, kapalismy sie w zimnym Bajkale i zazywalismy kapieli slonecznych. W koncu trzeba bylo wracac, po drodze spotkalismy grupke Rosjan, ktorzy tez przyjechali na wakacje i po chwili rozmowy szlismy razem w kierunku Monahowo. Okazlo sie ze oni szli brzegiem jeziora a nie tak jak my przez las, postanowilismy sprobowac swoich sil i poszlismy z nimi. Po drodze rozdzielilismy sie z Ola i ja wspialem sie po klifie na gore do lasu a Ola poplynela z nimi do ich obozu. Wspinaczke po klifie nad Bajkalem zapamietam na bardzo dlugo, momentami mrozila mi krew w zylach ale bezpiecznie udalo mi sie dostac na sciezke a pozniej do naszego namiotu. Ola wrocila pare godzin pozniej poniewaz zabalowala u naszych sasiadow. Zjedlismy kolejne danie liofilizowane - tym razem risotto z kurczakiem, spakowalismy sie na jutro i poszlismy dosc wczesnie (okolo 22.) jak na nas spac aby nazajutrz bron boze nie zaspac bo bedziemy musieli znowu kombinowac.