Po wczorajszym przeszlo 20 kilometrowym rajdzie na rowerze zasnalem jak niemowle. Budzik obudzil nas bezlitosnie o 7.30 rano, udalo nam sie wygrzebac z namiotu okolo 8.00. Pakowanie i jedzenie zajelo nam kolejne godziny i tak w sumie po pozegnaniu sie z naszym Hostem w Khuzirze zrobila sie 11. kiedy z plecakami wyszlismy na droge prowadzaca do nastepnego naszego celu - Zagli. Skad wedlug planu ma odplywac wodolot do Sewerobaikalska, ktory zajmuje okolo 6 godzin. Uplywaly minuty ale jakos tak nagle, dziwnie nie jechalo zadne auto od miasta, nic a nic. Wczoraj mnostwo bylo wszelkiego rodzaju pojazdow a dzis - dupa :( . Spokojnie mamy jeszże troche czasu, damy rade, o 11.30 podjechal lokalny autobus. Wzial nas na poklad i po godzinnej jezdzie tymi samymi co wczoraj wertepami bylismy na miejscu. No nie dokladnie tam gdzie chcielismy byc poniewaz zamiast zapytac kierowce skad odplywa "rakieta" zapytalem czy do Zagli nas zabierze. Dojechalism na samo poludnie wyspy Olchon, am gdzie jest przepram promowa z ladu. Coz drobna roznica, jednego slowa przelozyla sie na 2,5 kilometrowy spacer z plecakiem na plecach w pelnym sloncu i upale. Probowalismy stopa zlapac ale niestety bylo tylko kilka samochodow i nikt sie nie zatrzymal. Z wymuszonymi usmiechami ruszylismy przed siebie. W duchu sobie powtarzalem oby to bylo za ta gorka, ktora widac na horyzoncie. Szlismy cos kolo godziny, martwiac sie juz dosc mocno, o nasz rejs. Po drodze pytajac lokalesow gdzie "rakieta" odchodzi kazdy mowil co innego. Smiejac sie gdy czlowiek sobie przeklnal pod nosem, ze to tak daleko. Doszlismy na szczyt, pokazala sie zatoka i ... nic wiecej. Jakis maly osrodek wypoczynkowy. Poszedlem zapytac, spotkany kierowca Uaza na pokazany mu bilet mocno kiwal glowa na tak i wskazal reka, ze to tutaj. Szczesliwy poszedlem dalej i zobaczylem stary kontenerowiec przycumowany do brzegu i ludzi z plecakami krecacych sie obok. Jestesmy na miejscu, mamy jeszcze czas wymoczyc nogi w Bajkale. O 14.20 podplynal wodolot i Rosjanie jak to zawsze w ciagu kilku chwil byli juz pod trapem i czekali tarasujac cale wejscie. To chyba jakis standart o na lotnisku i w samolocie bylo dokladnie tak samo. Wsiedlismy, bylo nieco zamieszania z naszymi miejscami ale po chwili pani sprawdzila nasze bilety, pokazala reka gdzie mamy siadac i juz odplywamy. Korzystajac z okazji, ze bedziemy w drodze ponad 6 godzin zaczalem uzupelniac braki w dzienniku. Wodolot, ktorym podrozowalismy byl produkcji radzieckiej co dumnie oznajmiala tabliczka znamionowa "made in CCCP" czyli mial tak na oko grubo ponad 25 lat i to bylo widoczne na kazdym kroku. W pewnym momencie po drugiej stronie usiadl mezczyzna i w chwili gdy sie oparl cale jego siedzenie lacznie z pasazerka polecialo do tylu wywolujac panike w pasazerow za nimi. Chwila moment i soedzenie bylo juz "naprawione". Poza ta sytuacja raczej byly nudy na pudy. Doplynelismy do Sewerobaikalska o 20.45 i od razu dopadly nas "hieny" taksowkowe, jeden z kierowcow oznajmi, ze chce 200 rubli za trase do centrum. Na odczepne powiedzialem 100 i po chwili, kierowca widzac, ze nikt nie zostal zgodzil sie na moja cene. Dzieki temu zaoszczedzilismy sobie spaceru z obciazeniem. Na "wogzalu" czyli dworcu kolejowym kupilismy cos do jedzenia i poszlismy na druga strone torow nad Bajkal. Rozbilismy sie na plazy, na skraju pewnego osrodka. Pani wlascicielka zlitowala sie i nas wpuscila za darmo. Nie wiem kiedy zasnalem glebokim snem.