21.08 - AJANTA
Dojechalem wygodnie pociagiem do Aurengabad. Wprawdzie byla 4.00 i ciemno jak u murzyna w ... uchu. Wyszedlem ze stacji i od razu padlem ofiara naganiaczy. Nie mam sily - stwierdzilem i wrocilem sie na stacje. Jakis instynkt pierwotny mi podpowiedzial ze gdzies widzialem poczekalnie. Jest !! Upper class waiting hall - wszedlem z rozpedu, od razu do toalety - dalo sie przezyc. Patrze a tam potrojne, miekkie (!!) fotele bez przegrodek w srodku a do tego dzialajacy wiatrak tuz nad - toz to poprostu luksus ! No i standart duzy plecak pod nogi, maly pod glowe kocyk lufthansy i lulu. Jeszcze tylko pozbylem sie natretnej baby, ktora mnie szturchala ze tak spac nie moge a ja glupa udaje i twardo spie dalej pokazujac ze hala pusta i niech se idzie w pierony. Obrocilem sie, pomahalem jeszcze dlonia i sobie poszla. A ja zasnalem jak niemowlak. 7.30 kobita nie wytrzymala i tak mnie walila po plecaku az w koncu nie wytrzymalem i wstalem. Cholera a tak dobrze mi sie spalo. Lepiej niz w niejednym guesthousie. Pozbieralem manaty w miasto.
Pierwotny plan zaklada ze wieczorem dostane sie do Ahmedabad. Dzisiaj mam zobaczyc Ajanta Caves i tyle. Polazlem poszukac biletow na pociag - nie ma :( trzeba wrocic najlepiej do Bombaju i z tamtad. A to oznacza dwa dni podrozy - ale dupa ! Zostaly jeszcze autobusy lokalne sa ale po przygodach dziekuje wole doplacic i prywatnym. Znalazlem biuro i owszem sa busy ale odjazd maja o 17.00. Troche szybko pomyslalem ale moze sie wyrobie. Teraz na stacje lokalna i autobus do Ajanta Caves. Wreszcie, to jakies 90 km czyli 2 godziny i powinienem byc. Plan napiety jak guma w gaciach ale moze dam rade. Przeciez to dopiero pare minut po 9.00.
Coz Indie ucza jednego - NIE PLANUJ ! Po co i tak sie wszystko zawali. Dojechalem dopiero o 13.00 po drodze jeszcze autobus zmienial kolo z gorszego na lepsze gorsze :P a do tego jeszcze wszystko to co zawsze scisk smrod i jeden bialas dodatkowo oprocz mnie. Okazalo sie ze to Japonczyk Atsushi. Swiezak to widac bo przezywal mentalnie to co go otacza z tym co ma u siebie. Bylem w Japonii i wiem jak tam jest takze doskonale go rozumialem. Zaopiekowalem sie nim caly dzien, sprzedalem pare informacji i rad co i jak robic. Razem tez zobaczylismy wszystkie jaskinie w Ajancie.
Ajanta - zapamietam na bardzo dlugo z dwoch powodow. Pierwszy to piekno otoczenia a drugi to moj duzy plecak na moich plecach. Masakra okazalo sie ze nie ma przechowalni tak jak pisali w przewodniku. A ze sam nie wiedzialem gdzie i jak wyladuje to niechcialem zostawiac gdzies moich rzeczy zeby miec kotwice. Zjedlismy lunch i do dziela. Trudno trzeba byc twardym. Wzialem plecak na plecy maly przed siebie i w droge. Tak na marginesie to wieze w teorie brudnych rzeczy tzn ze sa ciezsze. Atsushi co chwile sie dziwil az w pewnym momencie kazalem mu podniesc jeden i drugi plecak to mu szczeka opadla. Ja sam juz nie czyje po tylu tygodniach tulaczki to jest standart.
Jaskinie robia nie samowote wrazenie. Przede wszystkim dlatego ze sa one wykute w skale, a potem w srodku wszystko jest zrobione jak w swiatyni, kolumnady, oltarze, rzezby bogow i bozkow no i malowidla na skale. Do tego klimatu dodaje to ze wszedzie panuje polmrok i sa male swiatelka podswietlajace dane rysunki. Dzieki dlugiej ekspozycji mam mnostwo zdjec i niewiem jak ja je przejze. Wszystko zrobilo na mnie ogromne wrazenie i wciagalo coraz bardziej. A czas lecial i lecial. Az sie okazlo ze juz jest 15.00 !! Trudno plany trzeba zmienic a ja nie bede zwiewal zeby potem wypominac sobie. Na koniec wdrapalismy sie na najwyzszy punkt widokowy sakd zobaczyl wszystko jakis brytyjski oficer. Dzieki neimu zaczela sie slawa tego mijesca. A widok jak z filmow Indiana Jones no poprostu obled. Brakowalo mi jeszcze tylko jakis pieknych papug co chwile latajacych no i srodka zeby wybic wszystkich ludzi na horyzoncie.
Zmachany jak niewiem co - a i tak od polowy Atsushi pomagal mi niosac maly plecak. Dotarlismy do autobusow a tam kolejka na dwa dni - przeciez Ci ktorych widzielismy musieli tez wrocic. Ale ku mojemu zaskoczeniu razem z kilkoma zolnierzami lokalesi ustawili wszystkich w kolejkea Ci ktorzy sie wylamywali byli ustawiani przez sama kolejke ( osobiscie ustawilem grupke malolatow - co nie powiem sprawilo mi duza satysfakcje ). Bardzo szybko wszystkich porozdzielano na autobusy i wszsytko bardzo sprawnie poszlo.
17.00 jestemy na drodze i stoimy kombinujac jak tu wrocic. O moim planie juz przestalem myslec teraz cos nowego :) nagle Atsushi krzyknal "BUS !! " w nogi z podskakujacym plecakiem wyprzedzajac innych do autobus - przy tej ilosci ludzi mozna poprostu nie wejsc a nastepny kiedy bedzie tego nikt niewie.
Atsushi w szoku ale zapierdziela a mna i na chama wbilismy do srodka.
Mielismy szczescie. Do Aurangabad dotarlismy po 20.00
Poszlismy razem do guesthousa Atsushi i tam znalazlem pokoj za 300 na ta noc. Wieczorem jeszcze poszlismy razem cos zjesc i pozegnalismy sie obiecujac ze sie odwiedzimy kiedys w przyszlosci i ze Atsushi bedzie u mnie jakis czas i bedzie mnie uczyl robic sushi i sashimi.
Padlem na pysk nawet niewiem kiedy....