11.08 - COLOMBO
Przylecialem bez problemów, pomimo tego ze na lotnisku w Madrasie sami Hindusi dokładnie nie wiedzieli która mamy iść bramka. Do tego na każdym dosłownie kroku nas sprawdzali po 10 razy nasze karty, paszporty i zawieszke bezpieczeństwa z bagaży podrecznych. To byłoby mistrzostwo wszechświata jakbym wsiadł nie do tego samolotu co trzeba i obudził się na przykład w Katarze albo w Abu Dabi. Wszystko jednak zakończyło się szczęśliwie.
Zaraz jak wyszedłem z samolotu poszedłem po wizę na miejscu, bez najmniejszych problemów ja dostałem, wystarczyło pokazać paszport, zapłacić ( 30 dni - 25$ ) potem na imigration dostałem kolejna naklejke do paszportu i pieczątkę :))
Już w samolocie wymyśliłem ze muszę zmienić swój odlot, tzn przenieść o dwa dni do przodu. Dzięki pomocy taksówkarza, który chciał mi coś zaproponować udało mi się to wszystko zrealizować. Mianowicie okazało się ze do Trivandurum gdzie chciałem lecieć nie ma lotów pózniej. Odwołaniem swój lot Sri Lankan Airllines i kupiłem nowy dwa dni później do Madras liniami JetAirways w sumie i tak jestem do przodu z kasa :) także nie jest zle. Teraz kolej na taksarza, niestety miał ceny z kosmosu jak dla mnie i po rozmowie nieste musiałem odmówić. Niestety bo mi gość dużo pomógł, dzwonił do linii lotniczych i udostępnił kompa z internetem.
Wysiadajac z lotniska odmowilem wszystkim po kolei. Znalazłem transfer do przystanku autobusów do Colombo i za 100 rupii dotarłem do miasta zamiast płacąc 30 $ jest sukces !! Miałem dużo szczęścia bo autobus podwiozl mnie pod dworzec kolejowy. Tam po chwili miałem bilet do Batticaloa na wschodnim wybrzeżu wyspy. Na dworcu byłem o 19.00 a pociag odjezdzal o 19.15. Niestey tylko trzecia klasa czyli najgorsza ale to nic ważne ze jade dalej i nie stoję w miejscu.
Sam wagon to tak jak u nas laweczki niby na 4 osoby ale zawsze wiedziały tylko dwie a mi się udało być samemu. Wchodząc zająłem pierwsze wolne miejsce nie ma co wybrzydzac niewiem ile godzin jazdy ważne żeby siedzieć.
Udało misie usiąść koło bardzo fajnego gościa. Miło rozmawialiśmy choć jego angielski wymagał ode mnie wyterzenia wszystkich szarych komórek. Opowiadał mi o wyspie i na moje słowa ze jestem glody i czy można tu coś kupić powiedział ze mi zorganizuje obiad na stacji gdzie bedzie wysiadł za jakaś godzinę. Faktycznie dostałem cała paczkę grubo ponad kilogram smazonego ryżu z warzywami i kurczakiem plus warzywa i najlepsze wszystko było ciepłe !! Super mam co jesc :)) po kolacji kłamać mały plecak pod głowę a duży pionowo miedzy lawkami tak ze trzymalem na nim rękę ulozylem się do spania z nadzieja ze nie obudze się golu i wesoły.