10.08 - KALKUTTA AIRPORT BIS
Obudzilem się z przecuciem ze coś jest nie tak. Zanim do mojego zaspanaego mózgu doszło co jest spojrzałem na zegarek i wszystko się wyjaśniło ! Obudzilem się 10 minut po 6.rano a moj samolot ma wylot o 6.30. Polecialem z plecakiem na prześwietlenie i biegiem do bramek check in. Niestety zgodnie z jakimiś nowymi przepisami związanymi z bezpieczeństwem gate'y zamykane są 45 minut przed odlotem - ku mojemu zdziwieniu, wkurzeniu i wszystkim naraz zostałem przez panią poinformowany ze niestety tym samolotem nie polece !!! Hindusi na lotniskach jednak potrafią być punktualni - dziady .... !!!!!
Fala emocji lomoczacych w mojej głowie szybko ostudzila przewrotka w stylu chucka norrisa nogami do przodu - dupa do ziemi na mokrej podłodze. Myślałem ze wezmę karabin od żołnierza i zacznę strzelać ze złości i bezradności. Wściekły na samego siebie bo przecież tylko ja jestem winny ze mnie budzik nie obudził i cały ten motloch na terminalu poszedłem do okienek lini lotniczych i zacząłem kombinować. Bo przecież mam jeszcze lot do Kolombo z Chennai. Kupiłem bilet w tych samych liniach za pól ceny na szczęście (1000rs) na dzieją na 18.00 a drugi udało się przenocowac na następny dzień w tych samych liniach. I teraz siedzę i kibluje na terminalu domestic w Kalkucie i to jeszcze w dodatku w mokrych spodniach!
Wrrr gryze!!!
Teraz myśle intensywnie jak by zrobic sobie wakacje od wakacji na Sri Lance. Być może jak się uda bez większych kosztów przedłużenie sobie pobyt na wyspie tylko teraz się muszę zastanowić dokładnie jako rozplanowac żeby zobaczyć to co chce. Pewnie znowu bedzie to w tempie orient expressu ale jak już tak zacząłem to muszę tak skończyć teraz nic tylko scisnac poslady i do przodu. Mam nadzieje ze Moj pomysł z pobytem gdzieś w jednym miejscu blisko jakieś ładnej plazy i może jakieś krótkie wyjazdy gdzieś wglab wyspy wypali i będę trochę bardziej optymistyczny za pare dni. Bo inaczej to cieżko powiedzieć żebym miał wakacje - przynajmniej nie myśle o codziennym życiu i szare komórki się zrestartowaly.
Na lotnisku w Chennai (Madrasie) mam kolejna (!!!) nocke do przespania :/ tym razem na internationalu. Wylot mam na szczęście w okolicach 13 także tego to już napewno nie przespie. Zawsze w życiu musi być ten pierwszy raz....
PS. Cholernie wkurzajacy jak dla mnie jest widok chodzących żołnierzy z AK 47 po terminalu i te procedury bezpieczeństwa jakoś do mnie to wogole nie przemawia, jakoś w Europie i innych państwach sobie radzą bez takiego ostentacyjnego lazenia z karabinami.