Geoblog.pl    pawman    Podróże    Grandtour - Indie 2012    Kalkutta :)
Zwiń mapę
2012
08
sie

Kalkutta :)

 
Indie
Indie, Calcutta
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10979 km
 
8.08 - KALKUTTA  

Wieczorem pojechałem autoriksza pod lotnisko, jak się okazało jest to dosyć spory kawałek drogi. A na lotnisku nic tylko...krowy !! psy !! koty !! Jak się okazało dopiero już na miejscu ( no bo po co wcześniej :/ ) ze lotnisko jest na noc zamykane i nie ma opcji żeby się przespac w środku :( tak oznajmili mi żołnierze i koniec kropka i muszę iść do hotelu spać albo wracać do miasta bo nie mogę zostać. Hmmm dalej moich myśli nie będę cytowal bo nie wypada...

Cóż uparlem się ze zostanę i tyle, żołnierze poszli sobie mówiąc ze jeszcze policja ma przyjechać to wtedy im będę wyjaśniał. Koło 1.00 faktycznie przyjechali - poświęcił po oczach latarka coś powiedział po hindusku ja mu po angielsku i sobie pojechali dalej. Teraz tylko 4,5 godziny do otwarcia lotniska - a tu odgłosy jak na dzikim zachodzie :-P To bedzie długa noc... W końcu koło 2.00 polozylem się koło wejścia na podłodze gdzie było trochę czysciej rozlozylem kurtkę, głowa na plecak a mały plecak w rece i spimy. Bo nawet krowy już się wszystkie polozyly spać. Poszaleć jakieś 2,5 godziny bo obudziły mnie psy które dziwnie się do mnie zaczęły zbliżać... Ehhh masakra.

W końcu 5.30 łaskawie otworzyli lotnisko, zabrałem wszystko na wózek i idę do wejścia a tam jakis palant (!!!) w białej koszuli mówi mi ze mam mieć wydruk biletu (!!!) a ja mu na to ze mam bilet w telefonie a on ze nie ze muszę poczekać aż linie otworzą okienko ( czyli o 6.30) i wtedy wejdę. Zaczęła się ostra wymiana zdań ze to przecież bez różnicy, ze nie ma żadnego pisma na drzwiach ze musi coś takiego być i ze jest złośliwy i ze sobie wymyśla... No cóż musiałem odejść na chwile...bo bym zabił tego palanta. Za chwile poszedłem a go nie było tylko ktoś inny i z nim zupełnie inna rozmowa i w końcu łaskawie spojrzał w telefon zobaczył bilet i ja to ja i mnie łaskawie wpuścił. Poporsotu masakra !!! Poszedłem do łazienki doprowadzić się do porządku a tam taki burdel jak w pociągu - fuuuu. Trudno szybka toalea mokrymi husteczkami, prysznic deozodorantem, czysty t-shirt. 

Bagatela zostało mi jakieś 6 godzin czekania. Pomału lotnisko zaczęło budzić się do życia, zjadłem coś i w końcu mogłem zacząć chek in. A tu niespodzianka wszystko wyglada zupełnie inaczej niż u nas. Może dlatego ze to tylko lot krajowy. Ale najpierw bagaż glowny jest sprawdzany prze obsługę linii lotniczych ( !! ) potem okazało się ze na lotach krajowych nie można mieć otwartych butelek z alkoholem ( !! ) więc reszta mojego grantsa wylądowała w toalecie :((( co za marnotrawstwo :// na pamiątkę dziadom zostawiłem pusta butelkę :) potem wreszcie check in czyli znowu ma pan wydruk ? Ehh udało się popatrzyla w komórkę potem trzeba dać paszport i kartę kredytowa dla sprawdzenia w końcu wreszcie dostałem kartę pokladowa. Teraz tyko kontrola bezpieczeństwa i tu znowu od dupy strony wszystko. Najpierw kolejka do jedynego skanera zostawiamy swoje rzeczy zabierasz numerek a potem idziesz znowu do kolejki do bramki bezpieczeństwa następnie strażnik każdego sprawdza "ręcznie" i skanerem ( po co ta bramka w takim razie ). Teraz odebrać tylko mały plecak, i tu znowu kazali mi wszystko wyjąć i puścili znowu przez skaner ( niezła jakość sprzętu ) w końcu dostałem zawieszke i pieczątkę ze sprawdzone, taka sama pieczątkę dostałem na karcie pokladowej. Teraz tylko czekać na bramkę i gotowe. 

Wystartowalismy punktualnie, właśnie po malu podchodzimy do ladowania. Tak lot z Katowic do Warszawy. Moj cel na dzisiaj to załatwić wycieczke do rezerwatu Sundabaran. A jak się nie uda to kupuje bilety i lecę prosto do Colombo. Zobaczymy.

Kolejna zmiana planów. Niestety Sundaraban teraz jest niebezpiecznie, nikt nie robi pakietów, a samemu się tam pchac to bezsensu. Z lotniska pojechałem Taxi do centrum ( chyba ?! ) do biura western bengal tourist office. Zajęło nam to dobre 3 godziny ponieważ były korki a taksiarz nie do końca wiedział gdzie jedzie. W końcu dotarłem, poogladalem ( super starsi ludzie polecam) Umówiliśmy się na wycieczke cały dzień po mieście. Wieczorem na lotnisko, potem do Madras i Kolombo.

 Szukając hotelu po drodze zjadłem lokalne przysmaki, smażone na głębokim tłuszczu, takie dziwne placki i rurki w jakimś słodkim sosie. Po drodze spotkałem małżeństwo z Argentyny mieszkające w Barcelonie :) poszedłem z nimi do hostelu. Wziąłem za 200 rs pokój - standard cieżko opisać lepiej nie. Łazienka .....hmmmm tez lepiej zdjęcia :) wieczorem poszliśmy coś zjeść i rozmawialiśmy z slownikiem :) jesteśmy umowieni na spotkanie w Europie :))

Kalkuta to olbrzymie miasto, właściwie po 5 minutach nie wiedziałem gdzie jestem. Tylko się modlilem żeby facet mnie gdzieś na pastwę losu nie zostawil. 
Zdążyłem jeszcze kupić bilety lotnicze do Sri Lanki - mam nadzieje ze mnie wpuszcza ;) i tam mam zamiar siedzieć 3-4 dni w jednym miejscu koło plazy i odpocząć ;) a teraz idę w mom krolestwie przy dźwiękach ulicy i podmuchu wiatru z wiatraka spać. Dużo mi nie potrzeba żeby zasnąć :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pawman
Paweł Mandryk
zwiedził 9% świata (18 państw)
Zasoby: 206 wpisów206 46 komentarzy46 589 zdjęć589 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
 
18.07.2012 - 26.08.2012