1.08 - SUNAULI - granica Indyjsko - Nepalska
Jak wyszedłem od razu rikszarze, z hasłem ze do granicy 2 km i nie dam rady bez ich pomocy - a ja do nich z krzykiem(!!) po polsku żeby się odpiep... (niestety na beszczelnego bo już mi siły nie starczyło na ciagle uprzejme dziękuje bez żadnego efektu). Widząc moja minę szybko dali mi spokój - słowo daje mało brakowało a puściły by mi nerwy.
Do granicy spacerem było to zaledwie 5 minut. Cała formalność wyglada tak, ze najpierw trzeba dostać pieczątkę indyjskich służb imigracyjnych, wypełnić papierek i dostac pieczatke w paszporcie. Potem idzie się do nepalskich służb, tam wypełnia wniosek wizowy oraz papierek wjazdowy, dajesz zdjęcie, płacisz za wizę (25$ za 15 dni) i widzisz jak twoj paszport wędruje z biurka do biurka robiąc specyficzne kółko pośród 3 pracownikow i w końcu trafia do ciebie z wklejona wiza i odpowiednimi pieczatkami. Szybko na miejscu i bez najmniejszych problemów.
Miejsce wjazdu do Nepalu to Belahyia
JESTEM W NEPALU :))
Teraz tylko zaplanować co dalej. Tak naprawdę to nie mam nic na temat Nepalu. Pokrecilem sie w okolo pare razy, wymienilem 20 usd Na nepalska walute, zeby miec jakies drobne. Zmeczony, zdenerwowany, brudny i lepiacy sie do siebie samego nie umialem pozbierac mysli. Udało mi się przeczytać w przewodniku India ze w pasie ziemi niczyjej jest informacja turystyczna przez rząd nepalski prowadzona i ze są pomocni. Po paru minutach poszukiwań dotarłem zrzucilem plecak i ponad godzinę siedziałem gadajac z policjantem turystycznym bo niestety nikogo z pracownikow nie było. Zabrałem pare ulotek, kupiłem mapę Nepalu za 10 rs (ciekawe czy przypadkiem nie poszło to w kieszeń ale ze to tylko 10 rs miałem to w ...). Zmieniłem koszulkę na sucha ( dosłownie tyle wody co piłem w ciagu minuty wypacalem - masakra z ta pogoda. W końcu jak ochlonalem postanowiłem ze się wybiorą lokalnym busem do Lumbini. Zjadłem pare ciastek i zacząłem szukać lokalnego busa, który mógłby mnie zawieść.