1.08 - GORAKHPUR
Czyli jak plastikowa butelka stała się moim najlepszym przyjacielem.
Dzięki niej głowę miałem wyżej niż resztę ciała. Ale spalem w zupełnie nie wygodnej pozycji, wogole jakoś słabo mi to poszło tym razem.
Obudzilem się jakieś 30 minut przed wyjściem, pozbieralem rzeczy i się przygotowałem do ewakuacji co chwile powtarzając pytajaco do miejscowych : "Gorakhpur ?!" w końcu ten sam mężczyzna powiedział mi kiedy mam wyjść i udało mi się.
Po wyjściu odrazu dopieprzyli się do mnie tuk tukciarze, rikszarze (Boże jak ja mam ich już dość !!!) w końcu jeden rikszarz podniósł mnie to busa do granicy indyjsko-nepalskiej. W miedzy czasie dostawalem mnóstwo ofert przejazdu do Kathamndu ale w przewodniki napisali ze można zrobic wszystko samemu za naprawdę małe pieniądze. Niestety trzeba być bardzo silnym i nie dać się zniewolic tym palantom, którzy widza w tobie tylko bialasa do oskubania z kasy!!! NIESTETY zawsze w pierwszych 5-8godzinach znajdziesz 8/10 osob, które bedą chciały cię oszukać. NIE MOŻNA WIERZYĆ W ŻADNE SŁOWO !
W końcu znalazłem się w autobusie, za ok.70 rs podwozka pod granice, jakieś 3 godziny jazdy. Po 9.00 ruszylismy. W miedzy czasie lokales napakowal do autobusu tyle osob ile bydła do wagonu. Nie można było wsadzić zapałki miedzy ludzi. Jedynym ratunkiem było otwarte okno ale tylko wtedy gdy jechaliśmy, w sekundzie gdy stawalismy byłem cały spocony i smierdzacy - zreszta wszyscy w autobusie smierdzieli, nie ma się co dziwić. Masakra ! Nie dość ze cała noc w tym samy stroju to jeszcze w ciagu dnia. Na szczęście dojechalismy.
Koło 12.30 byliśmy na granicy.