Geoblog.pl    pawman    Podróże    Grandtour - Indie 2012    Varanasi II
Zwiń mapę
2012
31
lip

Varanasi II

 
Indie
Indie, Vārānasi District
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9216 km
 
31.07 - VARANASI  

Noc przespana bardzo dobrze, łóżka wygodne chociaż "surowe" ale najważniejsze ze było przyjemnie chłodno i cicho :). Dzisiaj mamy zamiar w czworke obejść wszystkie ghaty a wieczorem jade do Gorakhpur. 

Wstalismy bez pośpiechu, zjedlismy śniadanie w naszym  guest hous'ie ( jak się wybieracie do Varanasi mogę polecić jak najbardziej Kedar Guest House www.kedarguesthouse.com naprawdę bardzo miły właściciel, pomocny a pokoje czyste i w dobrej cenie - dwójka z ac za 950rs). 

Po śniadaniu wybraliśmy się wreszcie na spacer, szliśmy wzdłuż Gangesu co jakis czas siadajac na schodach i obserwując ludzi, okolice, ghaty i święta rzekę. Bez pośpiechu, tak żeby nakazać jak najwiecej tej specyficznej atmosfery Varanasi. Potem weszliśmy w miasto, dziewczyny wyczytal w Lonely Planet o jakimś najsłynniejszym "blue lassi" w Varanasi. Powiem ze droga do tej knajpki była dosyć dziwna. Najpierw tuk tukiem gdzieś do centrum, potem na nogach szliśmy różnymi uliczkami raz w prawo raz w lewo. W pewnym momencie pogubilismy się totalnie, oczywiście mapka w LP nie była tak dokładna i niezle się przestraszylismy. Doczepil się do nas jakis koleś i powiedział ze nas zaprowadzi. Z nieufnascia szliśmy za nim aż po parunastu minutach w końcu znaleźliśmy "blue lassi". Faktycznie w środku było niebiesko, miejsca tyle co kot naplakal. Miejsce słynie z tego ze właściciel robi bardzo dobre lassi czyli taki specyficzny jogurt indyjski w roznych smakach. Zasmakowalo mi to bardzo aż zjadłem dwa :)) pychota ciekawe czy uda mi się to zrobic w domu :). Kiedy siedzielismy na laweczkach parokrotnie przed nami przebieglo czterech facetów niosacych bambusowe nosze a na nich coś owinietego w rożne błyszczące folie odbijajace światło z tylu za nimi biegł sam facet coś tam krzyczał a oni go nasladowali. Zapytałem właściciela o co chodzi i chyba nie takiej odpowiedzi chciałem usłyszeć. Otóż są to zmarli niesienia do kremacji nad Gangesem. Jak usłyszałem ta odpowiedz to naprawdę musiałem zbierać szczękę z podłogi. To jest właśnie Varanasi miejsce gdzie dobitnie możesz odczuc jak smierć spotyka się z życiem. 

Kremacje odbywają się w dwóch ghat'ach : Manikarnika oraz Harishchandra. Ten pierwszy jest największy i jednocześnie może tam być kremowanych 25 ciał. Jesli ktoś nie ma specjalnych uprzedzeń to naprawdę warto zobaczyć cały ceremoniał kremacyjny. Zawsze znajdzie się ktoś w okolicy co wytłumaczy o co chodzi. Tak naprawdę to widzi się tylko zarys ciała,które jest owinięte w białe szaty. Wbrew pozorom nie ma żadnego "zapachu". 

Cały ceremoniał zaczyna się od przyniesienia ciała nad Ganges, potem myje się je, zostawia na 30 minut aby wyschlo, goli się włosy z głowy. Potem ustawia się na stosie już przygotowanym. Cała rodzina z,Allegro (bez kobiet) obchodzi ciało 5 razy zgodnie z ruche wskazówek zegara (4 żywioły orazdusza ludzka). Żeby nie było zapachu stosuje się przyprawy (zapomniałem nazwy) oraz masło dla szybszego wzniecenia ognia. Najstarszy lub najmłodszy syn podkładem święty ogień za pomocą suchej wiazki trawy. Po dwóch godzinach ta sama osoba rozbija czaszkę po to aby uwolnić ducha zmarłego. Po spalenie całego ciała syn który podklada ogień rzuca w prochy przez lewe ramię dzbanek wody z Gangesu, który pekajac kończy "wiez" pomiędzy zmarłym a żywymi. 

Jako jedyny z naszej czwórki poszedłem oglądać ceremoniał kremacji, dosyć niepewnym krokiem zblizalem się do Manikarnika Ghat tak naprawdę niewiedzac co zobaczę. Na szczęście nie było widać żadnych nagich ciał. Obejrzałem poszczególne elementy ceremonii, przez jakieś 30 minut i w końcu poszedłem dalej. Czując ze to co miałem zrobic w Varansai właśnie zrobiłem i w sumie wiecej nie ma co. 

Cała czwórka poszliśmy na jakis obiad. Jak się pózniej okazało głupio zrobiłem ze zjadłem coś normalnego - niestety zemsta Mahatmy powróciła i to jakoś dziwnie wzmocniona. :(( tym razem właściciel guesthouse'a nam pomógł - razem ze mną cierpiał rownież Chang z Korei. Dał nam jakieś lokalne coś, trochę cytryny, soli, cukru i zrobiła się z tego taka dziwna papka coś jak rozgotowane siemie lniane. Na szczęście pomogło mi potem zjadłem jakis ryż i znowu to lekarstwo i miałem spokój. Na szczęście bo przede mne przecież podróż do Ghorakphur. 

Pozegnalem się ze wszystkimi, Umówiliśmy się ze będziemy w Facebookowym kontakcie i ze się kiedyś odwiedzimy na wzajem. 
Zostałem odprowadzony przez pracownika hostelu do centrum gdzie złapaliśmy tuk tuka i dzięki temu zapłaciłem tylko 40 rs zamiast 150rs. 
Dotarłem na stacje, poszedłem na peron i czekałem na pociag, w miedzy czasie trzeba było zmienić peronu, niestety z komunikatów przez megafon NIE MOŻNA nic zrozumieć. Ale jak cały peron lokalesow w pośpiechu zbiera swoje manaty i pędzą wszyscy w jedna stronę to jest 99,99% szansy ze to tez mnie dotyczy. W końcu podjechał pociag, i teraz dawaj szukaj wagonu, na bilecie nie ma napisane tylko " RAC/7 ". W końcu udało mi się znaleźć wagon przy wejściu lista rezerwacji a na niej moje nazwisko. Nie ważne gdzie będę spał ale wiem ze dojadą do celu. Dzięki pomocy miejscowych a w szczególności. Starszego gościa, który na migi +angielski zabrał mnie do konduktora gdzie ustalismy moje miejsce. Kuszetki na samej górze nr 27 zajęta przez jakiegoś lokalesa - gdyby nie pomoc to napewno by mi się nie udało a tak szybko gość się dowiedział ze oparcie przy którym wszyscy siedzą otwiera się i tam (!!) jest jego kuszetka. Podali mi moj duży plecak, wpakowalem go na górę, ulozylem, potem mały, rozlozylem kocyk z lufthansy i kłamać głowę na plastikowej butelce po wodzie poszedłem spać. Jeszcze tylko korki do uszu i przy przyjemnym powiewie z wentylatora jakoś udało mi się zasnąć. 
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pawman
Paweł Mandryk
zwiedził 9% świata (18 państw)
Zasoby: 206 wpisów206 46 komentarzy46 589 zdjęć589 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
 
18.07.2012 - 26.08.2012