Dzien 6 - 10.07.2013 Yekatyrinburg - Nowosybirsk, dzien w pociągu
Dzisiejszy dzien mozna zaliczyc do tych z serii "nudy na pudy" poniewaz spedzilismy go w podrozy w pociagu. Wyjezdzajac z Jaketyrenburgu bylo juz jasno, wsiedlismy, znalezlismy nasze kuszetki i chwile po tym, jak dostalismy nasze posciele, zasnelismy. Zmeczenie dalo o sobie znac. Pospalem do chyba 12 lub 14 czasu... nie wiem juz jakiego. W ogole ciezko mi sie polapac w tych calych czasach, z dnia na dzien zmieniamy strefy czasowe, co chwile dodajemy godziny. Pociag jezdzi wedlug czasu moskiewskiego, na miejscu juz jest ten lokalny, ale caly czas trzeba pamietac, zeby byc o odpowiedniej godzinie czasu moskiewskiego na dworcu, zeby nie przegapic odjazdu. Bardzo jest to mylace i takie doprowadzajace troche do szalu. Z drugiej strony nie ma chyba lepszego rozwiazania dla pociagu, ktory w ciagu 24h moze pokonac trzy strefy czasowe! W kazdym razie pilnujemy sie na wzajem, co chwile upewniajac - "wlaczyles budzik?" , "wedlugo moskiewskiego?" itp itd. Na szczescie przed nami jeszcze tylko Nowosybirsk, Krasnojarsk i Irkuck, a potem tydzien trekkingu? nad Bajkalem.
Dzisiaj po obudzeniu, poszedlem sie "wykapac" w toalecie, szczerze mowiac juz bez tej "podniety" pierwszego razu, a raczej z mysla - "cholera znowu?!?". Po szybkiej oblucji wrocil mi lepszy humor, a po umyciu zebow osiagnalem juz pelnie szczescia. Zrobilem zupke chinska, a wtem Ola sie obudzila. Zapach zupki? ;) Zjedlismy i co by tu robic? Po pierwsze ladowanie akumulatorkow do aparatow, potem rozgadalismy sie z naszymi sasiadami - dwie starsze panie, bardzo mile i serdeczne, opowiadaly nam o Bajkale. Ze zrozumieniem rosyjskiego, bo jak ktos mowi po malu i chce zebysmy go zrozumieli - nie mamy juz problemow i dajemy rade :). Poszedlem szukac wagonu z restauracja, aby kupic cos zimnego na noge Oli. Po przejsciu kilku z nich udalo sie, kupilem dwa zimne browarki za 300 rubli (sic!!) i ugadalem sie z pania, ze przyniose swoje piwo w plastikowej butli i wode do schlodzenia. Po pewnym czasie Ola stwierdzila, ze "nie ma nic gorszego niz cieple piwo" opedzlowalismy po puszce na naszych kuszetkach, az kazdy mial swoj blogostan. Przeszlismy pozniej do restauracji pograc w karty przy stole, na jednej z stacji wyszedlem kupic banany i jablka. Pani w okienku byla tak dobrze zorganizowana jak pan w sklepiku szkolnym - bach, bach tu prosze reszta i nastepny. Zjedlismy i poszlismy ladowac telefon Oli, popijajac piwo i rozmawiajac o "zyciu" zlecialo nam pare godzin. W koncu trzeba isc spac juz sie ciemno zrobilo. Caly wagon smacznie chrapie jest 22:33 czasu moskiewskiego czyli chyba 1:33 nowosybirskiego...masakra! Trzeba bardzo uwazac przy kupowaniu biletow! Dobranoc.